Lubisz grzebać ludziom w korespondencji?
Ha, to ciekawe, że zaczynasz wywiad od takiego pytania. Wszystkich moich klientów zachęcam do tego, aby wykupili pakiet wirtualnego biura ze skanem korespondencji, bo jest to strasznie wygodne i sam chciałbym, aby ktoś skanował mi korespondencję biznesową i wysyłał mi ją na maila. A czy lubię w tym grzebać? Wiesz, ludzie w dzisiejszych czasach dostają raczej smutne wiadomości: faktury, powiadomienia z sądu, wezwania do zapłaty, informacje o wysokości podatku do uregulowanie czy smutne listy z ZUS. A i jeszcze pisma od komornika. Zanim wysyłam skan takiego listu zawsze krótko dzwonię do jego adresata, żeby nie przeżył szoku przy sprawdzaniu maila. Wiadomości od Virtuoffice.pl mają kojarzyć się z profesjonalną usługą, a nie ze złym posłańcem.
A skanujesz też prywatną korespondencję? W sensie listy miłosne, groźby od byłych kochanek, pogróżki?
Tak źle jeszcze nie jest z tym światem. Jeśli przychodzi prywatna korespondencja, to raczej są to pozdrowienia, podziękowania, kartki pocztowe. Chyba mam wyczucie, kiedy przychodzi coś prywatnego, bo wtedy nie otwieram listu tylko wysyłam powiadomienie o odebranej poczcie. Prywatnie uważam, że tajemnica korespondencji to jedno z najważniejszych praw nas jako ludzi. Nieprzypadkowo prawo to jest notorycznie łamane przez kraje autorytarne. A czytając prywatny list widzimy tylko wycinek rzeczywistości, kompletnie wyrwany z kontekstu i bardzo łatwo wtedy o wyciągnięcie złych wniosków. To bardzo niebezpieczne.
Fajne natomiast jest celowe igranie z tajemnicą korespondencji, czyli wysyłanie pocztówek. To taki listowy ekshibicjonizm. Ciekawy jestem czy listonosze czytają kartki pocztowe przy sortowaniu listów. Ja bym czytał, to taka dawka pozytywnej energii: „Cześć halo, kocham Cię” „Tęsknię” „Jest nam tu fantastycznie, ale nie mogę się doczekać, aż Cię znów zobaczę”. Przecież to przywraca wiarę w ludzkość!
Jednym z Twoich niezrealizowanych projektów jest właśnie kampania „Cześć halo” zachęcająca do pisania pocztówek.
Oj, takich niezrealizowanych projektów trochę się nazbierało. „Cześć halo” to projekt, którym chciałbym zrealizować dla siebie i dla bardzo mi bliskiej osoby. Dla siebie, ponieważ kartki pocztowe dawały mi kiedyś bardzo dużo radości, a dla bliskiej osoby, ponieważ to właśnie ona pokazała mi, jak można pięknie żyć, wyzwalając w sobie pokłady kreatywnej energii. Jest jednak duże „ale”: aby mieć przestrzeń do tworzenia takich projektów, to mieć najpierw zbudowaną bazę. Bazę, czyli takie coś, co sprawia, że nie martwisz się o stan konta czy przyszły miesiąc. A to nie jest takie proste.
Ale jak to? Czyli Virtuoffice.pl i Strych na Wróble nie zapewniają Ci takiej bazy?
W zeszłym tygodniu mój serdeczny przyjaciel powiedział mi, że „to co Ty robisz Philipp, to jak darmowy MBA (Master of Business Administration)” . Zgadzam się z nim, ale jeśli ten niedarmowy MBA trwa zwyczajowo dwa albo trzy lata, to jak ten darmowy ma trwać krócej? On opiera się na metodzie prób i błędów, wielu rozkmin i jeśli patrzy się na to z tej perspektywy, to nie jest on wcale taki darmowy. Wszystko musi mieć swój czas, a ja wcale jeszcze nie jestem długo biznesmenem (fuj, nie lubię tego określenia).
Czyli w obecnej chwili zajmujesz się rozwojem wirtualnego biura zamiast realizowania własnych artystycznych projektów? Ale jak można rozbudować wirtualne biuro? Przecież to polega na odbieraniu korespondencji – i tyle.
Oj, zdziwiłbyś się, jak bardzo można. W tym momencie jest duży popyt na wirtualne biuro w pakiecie z salą na spotkanie zarządu. To wynika ze zmian w interpretacji przepisów przez urzędy skarbowe. Taki pakiet wprowadzimy już w najbliższym tygodniu. Pamiętaj, że żyjemy w świecie nieustająco zmieniającego się otoczenia. Planujemy też wprowadzić specjalny pakiet dla młodych przedsiębiorców z mobilnym biurkiem. Czarną magią jest dla mnie także kwestia pozycjonowania. Wiem, że od tego są specjaliści, ale muszę pozyskać przynajmniej podstawową wiedzę, aby móc tym właściwie pokierować, a to wszystko zajmuje dużo czasu.
A jeśli chodzi o niezrealizowane projekty, to jest jeszcze blog kulturaszczocha.pl, promujący higienę w toaletach i piętnującą brudasów toaletowych – a takich jest w Polsce sporo. Zaparkowanie takiej strony (doceń proszę moje profesjonalne słownictwo) zajęłoby mi pewnie jedną godzinę. Ale tak jak już powiedziałem: do tego trzeba mieć wolną głowę. Ale już koniec z tym tematem, w końcu wywiad ma być o adresie wirtualnym a nie o sraniu (śmiech).
No to ostatnie pytanie, prywatne. Czy jeśli porządkujesz ludziom ich korespondencję, to znaczy, że sam masz fantastycznie uporządkowaną korespondencję i wszystko poskanowane na google dysku?
Oj, oj, nie ma prawdziwszego powiedzenia niż to, że szewc bez butów chodzi. Tak więc jest tu spore pole do poprawy. Ale zaczynam siebie lubić takiego, jakim jestem, a to dobrze!